Pod koniec sierpnia 2016 r. w Dordrechcie (Holandia) odbył się kurs trenerski poziomu 3. pod hasłem “Youth and talent coach camp” organizowany przez IKF – Międzynarodową Federację Korfballu. Szkolenie zostało poprowadzone przez światowej sławy korfballowe autorytety. Mianowicie byli to trenerzy reprezentacji Holandii: Ben Crum oraz Jan-Sjouke van den Bos. Oprócz zajęć zarówno teoretycznych, jak i praktycznych uczestnicy obozu mieli niebywałą okazję poznać ludzi z różnych zakątków świata z których przybyli inni uczestnicy. W szkoleniu uczestniczyli przedstawiciele takich krajów jak Brazylia, Dominikana, USA, Czechy, Słowacja, Nepal, Belgia, Holandia, Hiszpania (Katalonia), Anglia, Szkocja oraz Polska.
Reprezentantką naszego kraju była Tamara Siemieniuk – zawodniczka seniorskiej kadry narodowej oraz trenerka drużyny UKS Cirkus Konstancin. Szczegóły przebiegu szkolenia tuż poniżej w relacji naszej uczestniczki:
Zanim przejdę do opisu samego szkolenia zacznę od tego jak w ogóle tam trafiłam i co było moją motywacją by aplikować tam. Przeglądając facebook’a przypadkowo natrafiłam na post udostępniony przez korfball.org zachęcający do wzięcia udziału w kursie trenerskim. Od razu kliknęłam w link i zapoznałam się co do szczegółów. Patrząc wpierw na termin i wpasowując to w plany z kalendarza wszystko synchronizowało się idealnie. Następnie cena – 100 euro za udział, plus koszty dojazdu. Niemożliwe ! …tak tanio!?! – pomyślałam. Patrzyłam dalej: termin składania aplikacji – zaledwie jeden dzień na załatwienie wszystkich formalności !!! (gdzie, oprócz potwierdzeń wcześniejszych doświadczeń w zawodzie trenera, wymagano potwierdzenia z podpisem PL Korfballu).
Sprawdziłam loty, wypełniłam wnioski i poinformowałam najbliższych o mojej decyzji. Dopełnienie tego wszystkiego nie było jeszcze potwierdzeniem, że na kurs zostałam przyjęta. Gdy dwa tygodnie później na głównej stronie korfball’u opublikowano listę osób, które dostały się na kurs byłam przeszczęśliwa. 😀
Sprawdziłam jeszcze nazwiska pozostałych uczestników i dotarło do mnie, że nie ma odwrotu 😉 , a ranga szkolenia jest bardzo wysoka.
Po pierwsze: kurs miał być prowadzony przez dwóch najwybitniejszych specjalistów korfball’u. Z uwagi iż byłam jedyną uczestniczką z Polski, czułam tym samym jak duża odpowiedzialność spoczęła na mnie, by nie zawieść wszystkich, którzy na mnie liczyli, których również reprezentowałam jako przedstawiciel naszego kraju.
Po drugie: na liście kursantów pojawiły się takie osobistości jak: trenerzy reprezentacji Anglii, Szkocji, Katalonii czy też Dominikany.
Po trzecie: poważny; kurs, z bardzo wysokim poziomem merytoryki będzie również wymagał ode mnie szerokiej wiedzy, doświadczenia i zaangażowania.Jedną z niesamowitych niespodzianek na dwa dni przed rozpoczęciem III level, była propozycja KNKV udziału w turnieju beach korfball’u pod hasłem Olimpic Experience. Z ogromnym entuzjazmem przyjęłam to i razem z czterema innymi uczestnikami utworzyliśmy drużynę „World Team”. Na miejscu okazało się, że to wyśmienita impreza! Prawdziwe Olimpic Experience, z pełnymi trybunami widzów, masą holenderskich sław korfballowych przy cudownej pogodzie. Miałam tam, również okazję spotkać się i zamienić parę zdań z byłym trenerem naszej reprezentacji Bertholdem Komduur. Graliśmy na plażowym boisku we dwie dziewczyny i dwóch chłopaków, 2x po 6min. Pierwszy raz w życiu rzucałam do czerwonych korfball’owych koszów, aczkolwiek dopiero po pierwszym meczu zwróciłam na to uwagę. Drużyna World Team składała się zaledwie z dwóch dziewczyn: ja i reprezentantka Dominikany (kol. Jerusi) oraz czterech chłopaków, w tym ze Słowacji (kol. Peter), Holendro-Anglik (kol. Otto) i zawodnicy z Dominikany (kol. Yoan i Guillem). Zespół reporterski stanowili – Dani Ezpeleta oraz zaprzyjaźniona z katalońskimi drużynami dziennikarka. Pozostałe drużyny miały znacznie więcej zawodników, co z początku wydawało mi się mało racjonalne i cieszyłam się, że będę mogła zagrać aż tyle meczów w swojej drużynie, co okazało się przedwczesną radością.
Pomimo, wydawało by się krótkiego czasu trwania jednego meczu, był to doprawdy ogromny wysiłek. Na szczęście na trzy, z sześciu spotkań dostaliśmy „wypożyczoną” zawodniczkę z Holandii. Na dwóch głównych boiskach otoczonych przez publiczność rozgrywane były mecze poziomu ”very high” oraz „high” (my startowaliśmy właśnie w tej lidze). Pozostałe poziomy oraz rozgrywki niższe wiekowo odbywały się na plaży, poza zamkniętą strefą VIP-owską na ok. 25 boiskach korfballowych.
W połowie eventu, który trwał niemalże cały dzień, zagraliśmy (World Team) oficjalny mecz z drużyną Sports Delta. Całe przedstawienie było nagłaśniane przez komentatora, a my mogliśmy poczuć się jak prawdziwe gwiazdy. Ostatecznie zajęliśmy 3 miejsce i świetnie bawiliśmy się. Z nowo poznanymi zawodnikami poszliśmy coś zjeść, a następnie udaliśmy się nad brzeg morza. Na plaży było dosłownie tysiące (!!!) ludzi. Wszyscy z niecierpliwością czekali na konkursowe przedstawienie fajerwerków. Tak się złożyło, że akurat dzisiaj swój pokaz miał Polak, a następnie Niemiec. Ponad godzinę później tłum ludzi poderwał się z piasku i ruszył w stronę zajezdni. My razem z nim. Jednogłośnie stwierdziliśmy, że polski pokaz fajerwerków był zdecydowanie lepszy (jak się potem okazało, faktycznie to Polak wygrał te zawody).
Nie chcieliśmy czekać w zajezdni w tak wielkim tłumie, skierowaliśmy się pieszo na kolejny przystanek. Jedzie tramwaj.. zaraz drugi.. trzeci.. dziesiąty i kolejny.. i żaden nie zatrzymał się na naszym przystanku. Poszliśmy więc do zajezdni i po 20 min usilnych prób wejścia do któregoś z tramwajów w końcu się udało. Jechaliśmy w ogromnym ścisku, oczywiście za free. 😀
Następnego dnia mieliśmy parę godzin na zwiedzenie Hagi, a po południu razem z Albertem (jeden z organizatorów; jak się okazało również stary znajomy mojej mamy) przemieściliśmy się do Dordrechtu, gdzie zakwaterowaliśmy się w hostelu „stay okay”, gdzie poznaliśmy resztę uczestników kursu.
Godzina 9:00 śniadanie i wyjazd vanem na halę do klubu DeetosSnel. Na miejscu przywitali nas prowadzący zajęcia – Ben i Jan, oraz Kees przedstawiciel KNKV. Każdy z nas miał okazję przedstawić się, powiedzieć coś o sobie i uzasadnić dlaczego tu jest. Nie będę rozpisywać się na tematy poruszane na szkoleniu, a wspomnę jedynie, iż nie dano nam tu konkretnych rozwiązań, a jedynie ideę do własnego ich znajdywania i inspirację do własnej trenerskiej kreatywności. Wiedza tu zdobyta opierała się głównie na tym, jak stymulować swoich zawodników do rozwoju poprzez pozostawienie im swobodnej strefy działania nie odchodząc przy tym od celów stawianych drużynie.
Zaczynając od omówienia zagadnień, wykładu teorii i uczestniczenia w dyskusji przeszliśmy następnie do praktycznego zastosowania omawianych zagadnień. Oprócz wcielenia się w rolę trenera, każdy miał okazję poćwiczyć także jako zawodnik. Uczestniczenie w ćwiczeniach pozwalało nam lepiej zrozumieć i zapamiętać to co robiliśmy na zajęciach.
Blok szkoleniowy około godziny 18:00 kończyliśmy. pyszną kolacją! Zarówno z dietetycznego punktu widzenia, jak i cech organoleptycznych serwowane nam posiłki były rewelacyjne (pomimo tego, iż przeciętny tubylec nie odżywia się zbyt dobrze).
Wieczorny wolny czas spędzaliśmy aktywnie, korzystając z możliwości udostępnionego nam vana.
Pewnego dnia wyruszyliśmy na spacer po okolicy, a po powrocie do hostelu graliśmy w team building games (oczywiście to był mój pomysł :-D). Innym razem dostaliśmy zaproszenie na „jakiś” mecz w okolicy. Jakiś…?! Jak się okazało, była to reprezentacja Holandii! Nie dość że mieliśmy okazję zobaczyć mecz najlepszych z najlepszych, to jeszcze był czas aby porozmawiać z nimi, zrobić zdjęcia i wziąć autografy.
Kolejnego dnia pojechaliśmy do centrum Dordrechtu, aby co nieco pozwiedzać oraz zrobić zakupy (w Primarku!!) 😉 Po bardzo interesujących zajęciach z Timem…. mieliśmy możliwość pojechać do głównej siedziby klubu PKC i zobaczyć jak Tim prowadzi trening. Co więcej, Ben Crum ugościł nas w swojej siedzibie i oprowadzając po wszystkich zakątkach klubu. Na domiar tego szczęścia, trafiliśmy akurat na trening, a następnie mecz PKC! (znów sami najlepsi z najlepszych!) Korzystając z wyposażenia „StayOkay” niektórzy wypożyczyli kajaki, aby popływać, a reszta pojechała zobaczyć halę na której w październiku rozgrywane będą Mistrzostwa Europy (ja oczywiście do tej grupy się dołączyłam). Cały kurs zakończył się wręczeniem przez władze KNKV certyfikatów ukończenia szkolenia i umiejętności.
Tego wieczoru zorganizowaliśmy farewell party w centrum Dordrechtu i pożegnaliśmy się z tymi, którzy wyjeżdżali nad ranem następnego dnia. Mój lot był dopiero o 20:20 z Schiphol. Perspektywa czekania tylu godzin na lotnisku skłoniła mnie do zabrania się z katalońsko-dominikańską ekipą samochodami do Rotterdamu. Tam mieliśmy czas na zwiedzanie, zakupy, a dopiero później wsiedliśmy w pociąg do Amsterdamu. Czekając na swój lot (ja, Xavi i Luis) spotkaliśmy Laxmana z Nepalu, który o dziwo jeszcze czekał na swój odlot. Nikt wracać nie chciał, ale trzeba było. Pocieszające było to, iż niebawem Europa Cup, a następnie ECh i z większością uczestników znów zobaczę się.
Szkolenie dało mi przede wszystkim szersze spojrzenie na (aspekty, technikę, możliwości, warianty,….???) trenowania korfball’, nowe znajomości z ludźmi z całego świata, którzy wiele robią i znaczą dla tej dyscypliny. Oprócz tego, cieszę się, że znów mogłam przestawić myślenie na angielski szlifując swój warsztat językowy, a także utwierdzić własne przekonanie o słuszności wyboru tej drogi. Wszystkim, którym zależy na korfball’ i tym, którzy chcą przyczynić się do zatwierdzenia korfball’u jako nowej dyscypliny olimpijskiej gorąco polecam ten kurs 🙂