Czy sety miałyby sens?

Chyba nie ma nic gorszego dla widowiska sportowego niż granie bez publiczności. Ta jednak, w obliczu dużej konkurencji różnych dyscyplin sportowych jest dość wymagająca i żeby mecze odbyły się stale w obecności dużej liczby widzów muszą zachodzić zarówno warunki sportowe jak i marketingowe. Co do tych drugich to można by się długo rozpisywać od reklamy imprezy, przez oprawę meczową aż po relacje z wydarzenia. Jeśli chodzi o rozgrywki w naszym kraju trzeba zacząć od podstaw, a każde drobne działanie może przynieść efekt na plus.

Martwi jednak to, że korfball jako sport jest trudny w odbiorze dla początkujących. Niejednokrotnie od osób które pierwszy raz oglądają mecze korfballu słyszy się zdziwienie: dlaczego połowa zawodników nie bierze udziału w akcji? Dla samych graczy jest to już oczywiste, ale dla kogoś kto pierwszy raz ogląda mecz wydaje się to tak samo niezrozumiałe jak „dziwna” pozycja broniona, której nie ma w żadnej innej dysycplinie sportu. Zasady te sprawiają że w częsci boiska jest nudno, a jak przychodzi do widowiskowej by się wydawało akcji… jest ona zatrzymywana. Obie cechy dotyczą meczów rozgrywanych zgodnie z podstawowymi przepisami gry. Sytuacja w monokorfballu i korfballu na piasku jest nieco inna: mniejsze boisko, większa dynamika, brak biernych zawodników. Nie odmienia to jednak sytuacji w sposób znaczący jeśli chodzi o liczbę widzów. W większości mecze korfballu w każdej postaci swą widowiskowość tracą – po kilku minutach gry ze względu na zbyt dużą przewagę jednego zespołu nad drugim. I to jest faktycznie nudne jak dobrze by się nie znało przepisów gry.

Co dałoby się zrobić by zmienić ten właśnie czynnik tj. zbyt szybkich rozstrzygnięć? Jednym z pomysłów jest granie setów. Oczywiście pojawia się pytanie: Dlaczego? Przecież takie finały ligi holenderskiej potrafią zapełnić kilkutysięczne trybuny, a grają „normalnie”.

Na początek: przyjrzyjmy się zatem najsilniejszej korfballowej lidze świata. Właśnie fakt, że jest na najmocniejsza liga już wiele mówi o tym jakiego widowiska od strony sportowej możemy się spodziewać przybywając na mecz. Kultura korfballu w jego ojczyźnie jest zupełnie inna niż w pozostałych krajach: ponad 100 tysięcy osób zrzeszonych w federacji, rozgrywki dla każdego od małego dziecka do emerytów, kluby z pełną infrastrukturą, która pozwala budować społeczność wokół klubów. Od strony sportowej liga ma silne zaplecze w postaci drużyn rezerwowych grających w niższych ligach, regionalnych, lokalnych. W najwyższej klasie rozgrywek poziom jest już wyśrubowany i nie trafiają tam zespoły przypadkowe. To wszystko sprawia że mecze są najczęściej wyrównane, a to sprawia że budowa napięcia, łatwość wyzwolenia siły dopinu ze strony kibiców i stworzenia całej atmosfery wokół meczu jest łatwiejsza.

Takich meczów w których przewaga jedengo zespołu nad drugim nie brakuje w mistrzostwach świata i mistrzostwach kontynentalnych. Pewnie dlatego że dostęp do nich jest coraz bardziej otwarty (większa liczba uczestników), a udział w nim biorą zespoły, które dopiero się „rozkręcają”. Ostatnie podzielenie turnieju mistrzostw Europy na dywizję A i B wydaje się krokiem który po części zniweluje te różnice już w nadchodzących turniejach w Polsce i w Belgii – mecze z pewnością będą bardziej wyrównane. Dodatkowo dochodzi smak zwycięstwa w turnieju dla zespołów które dotychczas nawet nie marzyły o medalu.

Patrząc na rozgrywki ligowe w poszczególncyh krajach, gdzie rozgrywki składają się z kilku poziomów (Anglia, Niemcy, Belgia), jak i na takie w których skład uczestników jest ustabilizowany (chociażby Polska) dużo rzadziej trafiają się nudne „szybkie rozstrzygnięcia”. Sety, w przypadku tych rozgrywek mogłyby się okazać w pewnym sensie niesprawiedliwe lub demotywujące np. strata pięciu punktów w obliczu końca seta za pięć minut stałaby się dla zespołu przegrywającego zbyt mało prawdopodobną by jeszcze pobudzić zespół do walki. W ten sposób polityka czasowa zbytnio wpływałaby na nieporządany sposób gry: dogranie, dotrwanie, przeczekanie.

Zupełnie innym wydaje się przypadek w którym spotykają się zespoły na różnym poziomie rozwoju. Sytuacja zdarzać się może w trzech przypadkach: pierwszy to liga która nie ma zaplecza, w której nowy zespół wpada w sidła ogranych przeciwników: tak było m.in. przed laty z drugim zespołem AZS Wrocław, a jeszcze wcześniej AZS EWS i BCD Warszawa. Na początku ubiegłego sezonu frycowe płacił też LUKS Olympic Słupia, jednak w tym przypadku okazało się że zespół zbudowany na zawodnikach którzy mają spore doświadczenie w rozgrywkach młodzieżowych szybko jest w stanie poznać sposób na skuteczniejszą grę.

Drugi przypadek to rozgrywki pucharowe, w których spotykają się zespoły z różnych poziomów rozgrywek ligowych, a które w kilku krajach się odbywają, zgodnie z ideą że każdy zespół ma szanse sięgnąć po najwyższe ogólnokrajowe trofeum w każdym sezonie.

Trzeci przypadek to – moim zdaniem – korfball plażowy, a więc rozgrywki dopiero rozwijające się, w których konkurencja międzynarodowa jest dużo mniejsza niż w rozgrywkach w hali. Otwarcie na każdego kto się zgłosi powoduje że różnice są ogromne. Ostatni przykład the World Cup – Europe pokazał, że zespoły które mają doświadczenie z poprzednich lat (Portugalia) z łatwością wygrywają, zaś nowicjusze jak Francja czy zespoły egzotyczne jak Maroko przegrywają mecz za meczem w sposób który nie daje szans na stworzenie dobrego widowiska.

Mając na uwadze, że plażówka ma co do zasady różnić się od korfballu w hali nie tylko podłożem, można się zastanowić nad systemem setów. W piłce ręcznej na przykład zasada dwóch setów ograniczonych w czasie świetnie się sprawdza, mimo iż mecz halowych szczypiornistów jest rozstrzygany w sposób tradycyjny i też często trzymają w napięciu do ostatniej sekundy, a nawet… „jednej Wenty”.

Podobnie mogłoby być z korfballem: wyrównane mecze na wyśrubowanym poziomie w hali mogą się podobać w obecnym kształcie. Pod warunkiem że grają zespoły na zbliżonym poziomie. Plażówka tego warunku nie spełni w najbliższych latach.

Rzuty z trójkątnych pól w rogach boiska za dwa punkty, tak jak w plażowej piłce ręcznej rzuty z półobrotu tworzą inny charaktrer gry. Inna liczba zawodników, inne strefy boisk… korfball plażowy i halowy to niemal dwie dyscypliny sportu! Dlaczego nie spróbować z setami w korfballu plażowym? To jeszcze bardziej odróżniłoby go od „halówki”.

Mecze których wynik końcowy to 8:2 są nudne i za grosz nie mają tak zwanego „funu” jakiego kibic oczekuje od plażówki. Gdyby po jedym secie było np. 5:1, na drugiego seta zespół przegrywający wyszedłby inaczej zmotywowany!

W korfballu halowym gdzie gra się kwarty okazuje się że pomiędzy cztrerema równymi odcinkami czasu też jest często spora różnica w wynikach. Kwarty potrafią być nierówne np.: 1:3, 1:5, 4:2, 5:3 daje 11:13, które w setach dawałoby 2:2, oznaczające konieczność dogrywki. I o to chodzi! Mecze które są wyrównane niech trwają dłużej! Nudne niech kończą się jak szybciej! Mecz o wynikach w kwartach 5:1, 5:1, 6:2, 5:3, czyli 21:7 zakończyłby się 3:0 i nikt nie musiałby się męczyć „dooglądaniem” meczu którego wynik może ulec znacznej zmianie tylko za sprawą walkoweru. Podane wyżej przykłady to dopowiednio mecze Polski z Katalonią i Polski z Irlandią podczas ostatnich Mistrzostw Europy (2018).